Motorsport to piękna rzecz

Orlen Team
21.1.2020

Adama Tomiczka, zawodnika Orlen Team, „dorwaliśmy” między zawodami. Okazało się to dobrą okazją do zanotowania kilku zdań o życiu profesjonalnego zawodnika enduro.

Powiedz, jak wyglądają początki kariery zawodnika światowego formatu? Jak zacząłeś swoją przygodę z motocyklami?

Cóż… Nie wiem, jak wyglądają początki kariery zawodnika światowego formatu, ale moje były takie, że jeździłem na tym, co było pod ręką. Jednym razem był to skuter, innym – Simson. Zapewne większość fanów dwóch kółek w Polsce stawiała pierwsze kroki w motocyklowej rzeczywistości w podobny sposób. Dopiero w wieku 13 lat udało mi się namówić rodziców i na Dzień Dziecka otrzymałem wymarzony motocykl crossowy. Po trzech miesiącach „wjeżdżania” się w sprzęt zacząłem uczestniczyć w zawodach z obranym celem, aby któregoś dnia zostać profesjonalnym zawodnikiem. Potem poszło to dalej i trwa do dzisiaj.

Opowiedz, jak przebiega przygotowanie do takich maratonów jak rajdy długodystansowe? Korzystasz z pomocy trenera personalnego?

Trening u każdego zawodnika wygląda inaczej. W poszczególnych częściach sezonu pracuje się nad innymi elementami. Ja spędzam maksymalnie dużo czasu na motocyklu. Dla uzupełnienia chodzę na siłownię, jeżdżę rowerem i pływam. Obecny okres jest bardzo obfity w starty. Praktycznie w każdy weekend się ścigam, więc czas spędzony w Polsce poświęcam na regenerację, żeby w każdych zawodach startować możliwie jak najbardziej wypoczętym. Nie trenuję z trenerem personalnym. Dyscyplina sportu, którą uprawiam, jest bardzo specyficzna. Znam swój organizm i radzę sobie bez stałej opieki trenerskiej. Gdy mam jakieś pytania, korzystam z konsultacji. Na co dzień sam ustalam, jak będzie przebiegał trening.

To zapewne wymaga dużej samodyscypliny. A jak trudy światowych imprez off-roadowych wytrzymuje sprzęt? Co trzeba mieć zawsze ze sobą, żeby zwiększyć szanse na dojazd do mety?

Motocykle, na których trenujemy i startujemy, są w dzisiejszych czasach bardzo wytrzymałe i mocno wyspecjalizowane, dlatego nie ma z nimi większego problemu. Wiadomo, zdarzają się usterki, bo tak to już jest w tym sporcie, jednak rzadko eliminują one z udziału w rywalizacji. Niezbędne wyposażenie, które zawsze wozimy, to są bardziej „zestawy awaryjne”, które w razie wywrotki i uszkodzenia motocykla pomogą nam go złożyć do kupy i kontynuować ściganie.

Czyli zawodnik rajdów enduro to kierowca, mechanik i nawigator w jednym. Da się wziąć udział w takim rajdzie, nie znając się na budowie motocykli?

Wziąć udział może i się da. Czy da się ukończyć? Bardzo wątpię. Umiejętność naprawy motocykla to jedno. Moim zdaniem ważniejsze jest jednak to, żeby szybko wyczuć, że jest coś nie tak i w porę zareagować. Na przykład kiedy motocykl zaczyna dziwnie pracować, trzeba jechać trochę zachowawczo, dowieźć sprzęt na serwis i pozwolić mechanikom zrobić swoje. Kiedy kontrolki będą się świecić na czerwono, a my dalej będziemy cisnąć na 100%, prawdopodobnie silnik wybuchnie i wtedy na pustkowiu nic nie da się zrobić. Tak można bardzo łatwo zakończyć rywalizację pośrodku niczego.

A jakie przygody z tras rajdów szczególnie zapamiętałeś?

Zdecydowanie najbardziej utkwił mi w pamięci dzień, w którym odpadłem z rywalizacji w Rajdzie Dakar 2017. Byłem bardzo przeziębiony, strasznie ciężko mi się jechało. Robiłem, co mogłem, żeby ukończyć etap i pozostać w stawce. Ostatecznie nie udało się dojechać. Zostałem zabrany z trasy przez helikopter. Nie pamiętam, jak przejechałem ostatnie 100 km. Cieszę się jednak, że wszystko dobrze się skończyło i mogę jeździć dalej. Ten dzień na długo zostanie w mojej pamięci. Czasem adrenalina i chęć pokonania własnych słabości mogą okazać się zgubne, dlatego trzeba uważać i słuchać nie tylko silnika, ale i swojego organizmu.

Czy zdarzają się chwile, kiedy ludzie (nie zawodnicy, a widzowie, mieszkańcy wiosek, w pobliżu których przebiega trasa) stwarzają sytuacje niebezpieczne? Zdarza się, że widuje się podczas relacji sytuacje z ich udziałem, które wglądają dwuznacznie.

Raczej nie, a jeżeli nawet tak się już stanie, to wynika to z przypadku, a nie z celowych działań. Kibice są po prostu bardzo ciekawi widowiska, a niejednokrotnie ciężko być podczas tego typu imprez w sercu najważniejszych wydarzeń.

Za nami niedawno zakończony rajd Silk Way Rally 2019, w którym brałeś udział. Ile kosztuje start w imprezie tego typu?

Dużo, o wiele za dużo…

O.k., zostając jednak przy pieniądzach, powiedz, czy trudno jest obecnie pozyskać sponsorów w motorsporcie?

O sponsorów zawsze jest ciężko, a myślę, że w motorsporcie szczególnie. Jednak jeżeli zawodnik jest wystarczająco zmotywowany i wykonuje swoją pracę na 100%, z reguły prędzej czy później znajdzie ludzi i firmy, które w niego uwierzą i pomogą. Muszą oczywiście stać za tym odpowiednie wyniki, których bez harówki nie da się osiągnąć. Ja nieraz znajdowałem się w trudnej sytuacji, jednak upór i ciężka praca się opłaciły. Zostałem zauważony i dzisiaj dzięki współpracy z PKN Orlen mam możliwość reprezentować Orlen Team oraz nasz kraj na najważniejszych zawodach off-roadowych na całym świecie.

A tak już prywatnie: na czym jeździsz na co dzień?

Tak się składa, że nie posiadam własnego motocykla. Na zawodach i treningach spędzam w siodle tyle godzin, że w ogóle nie czuję potrzeby jazdy na co dzień. Wrócimy więc do tego pytania, kiedy udam się na sportową emeryturę (śmiech).

Życzymy, by prędko to nie nastąpiło. A nie ciągnie Cię do sportów na czterech kółkach?

Bardzo ciężko pracowałem, żeby zostać zawodowym motocyklistą. Dzisiaj mam możliwość startowania w najlepszych imprezach sportowych na świecie i rywalizowania z czołówką z całego globu. Dlatego skupiam się na dalszym rozwoju swoich umiejętności na motocyklu. Ale samochód i wyścigi zawsze budziły moje zainteresowanie. Na razie jednak ten temat pozostaje w sferze kolejnych marzeń do zrealizowania i mam nadzieję, że któregoś dnia będę mógł spróbować swoich sił na czterech kołach.

Dziękujemy za rozmowę.

O Autorze

Tagi artykułu

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę

Najbliższe wydarzenia